Ta wiedza może Ci się przydać!
Strefa blogowa
4 lata temu rzuciłam projekt w kulminacyjnej fazie i poszłam na L4...
Zrobiłam to, bo już nie dawałam rady...
Bo każdy roboczy zaczynał się od ścisku w żołądku i nudności.
Bo zaczęłam łapać kolki nerkowe, wybudzałam się w środku nocy, a moje myśli przeskakiwały wtedy po projektowych taskach.
Bo byłam non stop spięta, nie potrafiłam się zrelaksować i wystarczyła byle drobnostka bym wpadała w złość wymieszaną z głębokim smutkiem.
Czy jestem dumna, że zostawiłam zespół i z dnia na dzień poszłam na L4? - Nie.
Czy uważam, że zrobiłam dobrze? - na 1000%
Do dziś myślę, że była to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu.
Po pierwsze, bo wybrałam siebie, swoje zdrowie, a nie lojalność wobec korporacyjnego projektu, o którym dzisiaj nikt już nie pamięta.
Po drugie, bo to zapoczątkowało serię zmian, które doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem teraz.
Te sześć tygodni na zwolnieniu pozwoliło mi wreszcie złapać oddech i nabrać dystansu do tego co działo się ze mną przez ostatnie miesiące. Wreszcie się zatrzymałem i mogłam zastanowić kim tak naprawdę jestem, czego chcę i czego potrzebuję.
Skorzystałam ze wsparcia coachingowego, odświeżyłam sporo kontaktów, dużo spacerowałam, czytałam, pisałam. W końcu miałam czas dla siebie i na rzeczy, o których już zapomniałam jak bardzo je lubię!
Dopiero wtedy dotarło do mnie, jak bardzo jechałam na autopilocie.
Jak bardzo pozwoliłam, by praca przejęła kontrolę nad całym moim życiem.
Wyrwanie się z tej pułapki dało mi nową perspektywę – wcześniej byłam zbyt uwikłana, by to w ogóle dostrzec.
Wreszcie zrozumiałam, że już nigdy nie chcę być w podobnym miejscu, ani czuć się tak, jak wtedy. Że nie pozwolę by praca, choćby nie wiem jak wciągająca, doprowadziła mnie znów do takiego emocjonalnego rollercoastera.
Zaczęłam uważniej słuchać siebie, monitorować swoją energię, pilnować rutyn. Na nowo sięgnęłam do swoich potrzeb, wartości. Zaczęłam być bardziej świadoma i uważna na to co mi dodaje siły, a co mnie osłabia.
Krok po kroku zbudowałam system, który do dziś trzyma w ryzach moją głowę - zwłaszcza gdy robi się gorąco.
Nauczyłam się lepiej czytać swoje emocje i ciało. Nie przeciągam się już do momentu, w którym mam już tylko ochotę rzucić papierami.
Oczywiście to proces, który tak naprawdę nigdy się nie kończy, niemniej wiem już kiedy włączyć pauzę, kiedy wyznaczać ostre granice, i co prewencyjnie robić by moment wypalenia już nigdy nie nadszedł.
Odzyskanie siebie było dla mnie nie tylko ulgą, ale i przełomem. I choć dziś nie życzyłabym nikomu takiego doświadczenia, wiem jedno — to właśnie ono nauczyło mnie, że praca nie jest najważniejsza. Że mogę wybierać siebie, nawet jeśli świat oczekuje ode mnie ciągłego sprintu. I że wewnętrzny spokój można odbudować — krok po kroku, z czułością dla siebie i z odwagą, by robić rzeczy inaczej.
Jeśli czujesz, że Ty też potrzebujesz zatrzymać ten wewnętrzny pęd, złapać oddech i wrócić do siebie — chętnie Ci w tym pomogę. Możemy spotkać się na konsultacji, mentoringu lub po prostu krótkiej rozmowie, by zobaczyć, co będzie dla Ciebie najlepszym pierwszym krokiem.
Nie musisz dźwigać tego sama.
Znajdź mnie na:
Łucja Czajkowska z siedzibą we Wrocławiu. Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie treści oraz zdjęć zabronione. Obowiązek informacyjny przed wyrażeniem zgód na przetwarzanie danych (zobacz). Regulamin sklepu >> Realizacja: ColinMedia.eu